04.02.2006 :: 21:47
Mama poprosiła mnie dzisiaj, żebym napisała wiersz. O szczęściu, miłości, o radości. Odpowiedziałam, że nie umiem. Po prostu nie potrafię. Dzisiejszy dzień jest skomplikowany. Jest taki....cichy. Przemyślany. I rozważany. A dzisiejszy wieczór był możnaby powiedzieć okropny. Straszny. I nieprzewidywalny. No po prostu... Nie napiszę. Wbrew pozorom nie uroniłam dziś ani jednej łzy. Chociaż wodospad nie raz był bliski wydostania się na wolność. Jak śpiewłam w pokoju, głos mi drżał. W pewnym momencie zadrżały także i ręce. Nie wiem, po co to tutaj piszę. Nie powinnam. To nie jest dobry sposób na przekazywanie informacji. Na takie wyznania. Na takie teksty. A jednak nie potrafię się POWSTRZYMAĆ. Jakie to szczęście, że istnieje takie coś jak komórki. Przecież rodzice by mnie zabili, gdyby się dowiedzieli! No, może nie tyle zabili, ile byliby załamani. Znalazłam dziś kolejne zdjęcia kiedy sprzątałam. Kolejne niezapomniane chwile. Wtedy radosne i szczęśliwe. Druga klasa gimnazjum była chyba najlepszą klasą. Przyjaciele...przyjaciele. "And I'm in so deep... You know I'm such a fool for you. You've got me wrapped around your fingers. Do you have to let it linger?!..." Napisałam dziś Marcie komentarz na blogu. Cholernie mi się podoba. Uwielbiam ten przypływ weny. To uczucie kiedy wydaje mi się, że mogę wszystko napisać. Wszystko opisać. Tak dokładnie. I kiedy mam tysiąc myśli na sekundę. Kiedy moje palce nie nadążają na klawiaturze. Kiedy tak normalnie jest mi dobrze, że aż szkoda gadać! Komentarz można zobaczyć wchodząc na Marty bloga i ostatnią notkę :P. A tak z jeszcze nowszych nowinek w stylu 'co u mnie' to oczy mnie szczypią i bolą coraz częściej. Mama mówi, że szykuje się wizyta u okulisty....kolejna. Nie pytajcie o nic. Nie odpowiem. Nie umiem mówić przez łzy lejące się w mojej duszy. "...lament feniksa rozdziera me serce..."