28.01.2006 :: 17:16
Nie wiem, co robić. Mówię wam, że nie chcę być sama. Bo nie chcę. Ale czy to, że ktoś przyjdzie na dwie godziny zmieni cokolwiek? Po wyjściu nadal będę sama. Nadal będę sama z moją pokusą, z tymi myślami. Wiem, że to złe. Obiecałam, że nie. I dotrzymam słowa. Tylko jak długo jeszcze?... To jest chore. Przecież tak praktycznie rzecz biorąc nic mi nie jest. Przecież ja nawet nie mam prawa mówić, że mi źle. Bo niby dlaczego mi źle? Nie ma powodu do płaczu. Nie ma powodu do cierpienia. A mimo to płaczę i cierpię. I naprawdę nie wiem, nie wiem jak można mi pomóc. Nie wiem, jak sama sobie powinnam pomóc. W nocy pojechałam na premierę Harrego Pottera i Księcia Półkrwi. Ale po co, skoro teraz mam wyrzucane to, że dostałam, a zachowuję się źle? Wolałabym go w ogóle nie dostawać w takiej sytuacji. Chciałabym mu go zwrócić ale nie mogę. Nie chcę rozpętać jeszcze większej awantury. Po co? Nie chcę się kłócić. Ja już naprawdę nie chcę płakać. I nie chcę cierpieć. Tylko co zrobić, kiedy praktycznie nie ma powodu? Jak się tego, co to powoduje pozbyć, żeby było dobrze? Ta cała sytuacja jest chora. Ten cały mój ból, żal, to wszystko co teraz się we mnie kotłuje. To jest chore. To całe moje wnętrze, to że nie umiem mówić o tym swobodnie, że gdy już czuję, że zaraz komuś coś powiem to potrafię tylko zwiesić głowę i patrzeć w podłogę. Rety, tak bardzo chciałabym komuś to wszystko powiedzieć. Nocka. Może to i jest rozwiązanie. Kolejny zlot. Tylko że za bardzo się boję, że pokłócę się z Anią. A teraz to by było za dużo. Z samą Patrycją... To też jest rozwiązanie. Ale teraz nie ma nawet takiej możliwości, chyba. W szkole to za mało czasu. Spacer z Justyną to zaledwie godzina, jest za zimno. Nie ma mowy. Godzina mi nie wystarczy. W szkole jest za dużo osób. Mogłabym z Justysiem pogadać. Może nawet po lekcjach. Ale czuję, że to byłby za duży ból. Bo po co do tego wracać niepotrzebnie? Z Darią w życiu. Ona nie zrozumie. Zresztą, to za duża papla, wygadałaby komu popadnie... Tak więc jak widać mam wiele przyjaciółek. Ale z żadną z nich nie uda mi się porozmawiać w najbliższym czasie. Po prostu nie ma wyjścia z tej sytuacji. Boże, jakie to szczęście, że wyrzuciłam to, co mi Patrycja kazała wyrzucić...