24.01.2006 :: 21:17
Mam w domu zdjęcia. Są różne. Kolorowe, czarno-białe. Ja na nich jestem, są na nich ludzie, których kocham. Samochód też jeden jest =P. Wniosek z tego taki, że teraz, kiedy na nie patrzę i płaczę, w głowie mam dziwne myśli. Czuję, jakbym się od tego oddalała. Od tych ludzi. Od tego całego mojego życia. To jest dziwne. Widzę to przed sobą, mogę tego dotknąć. Mogę złapać za telefon, zadzwonić, porozmawiać. A mimo wszystko jest mi źle. Czuję się tak strasznie samotna. Na własne życzenie, wiem. A mimo to nie mam siły dobijać się do ludzi. Do TYCH ludzi. Których przecież uważam za przyjaciół... Czy ja tak wiele bym chciała?... Zainteresowanie...złe słowo. Przecież się interesujecie. Natręctwo...może tego mi brakuje?... Może tego dobijania, walczenia o choć jedną część mojego serca... Ja już sama nie wiem, czego chcę. Już....nie wiem tego od nie pamiętam jak dawna. Po prostu chciałabym być kochana. Wiem, że jestem. Wiem i mam tego pełną świadomość. A jednak czegoś mi brak. Czegoś wielkiego. Do tej pory miałam ochotę to wszystko zostawić i po prostu przestać krwawić w duszy. Przestać myśleć. Przestać czuć. Moja dusza jest tak bardzo skomplikowana, że czasem sama siebie nie potrafię zrozumieć. I właśnie wtedy się dobijacie. Wtedy, kiedy nie wiem co mi jest. Pytacie, choć nie znam odpowiedzi. A wy nadal męczycie. A ja milczę. Bo co mam powiedzieć, gdy nawet ja nie rozumiem siebie? Czasem panikuję. Czasem jestem tak bardzo tym wszystkim przerażona, że panikuję. Siedzę w pokoju i się trzesę. Siedzę i płaczę. Siedzę i tak bardzo chciałabym, żeby wtedy ktoś był przy mnie, żebym nie czuła się samotna. To naprawdę nie moja wina, że nie potrafię krzyczeć o pomoc. Że nie umiem krzyczeć przez łzy. Że nie daję rady przezwyciężyć tego całego idiotyzmu. To nie moja wina, że każdego dnia zmieniam się, jak w kalejdoskopie. Że nie wiem co czuć, że nie wiem jak myśleć, że jestem rozdarta pomiędzy jakby dwoma światami, które dzieli bezdenna przepaść. Że stoję i krzyczę, a nikt nie chce usłyszeć. Że tak naprawdę nie ma już żartów. Że nie ma uśmiechu, nie ma miłości. Jest tylko obłuda. Obłuda i kłamstwa.