"Muszę, nim umrę,
znaleźć jakiś sposób
wypowiedzenia tego co we mnie najistotniejsze,
czego nigdy dotąd nie powiedziałem,
a co nie jest ani miłością, ani nienawiścią,
ani litością, ani pogardą,
ale prawdziwym tchnieniem życia,
nieokiełznanym i pochodzącym gdzieś z głębi,
a wnoszącym w ludzkie życie
bezkresną przestrzeń
i przeraźliwą, beznamiętną siłę
będącą czymś ponadludzkim."
(Colin Wilson)
Jest wiele tematów, o których się nie rozmawia, i jeszcze więcej o których wolimy nie myśleć.
Ostatnio szłam ulicą i zmroziło mnie, gdy usłyszałam dziewczynę mówiącą "ja się zabiję". Wiem, że to żarty. Ale ciarki przeszły mi po plecach.
Czym jest śmierć? To ustanie wszystkich funkcji życiowych, tak wiem. W religii uznawane za przejście z jednego świata do drugiego. Można tak bardzo w to wierzyć i zabić się, aby być w raju.
Przyznam się, że dla mnie to dziwne zjawisko. Pewnie jak dla każdego. Ale nigdy nie myślałam, że w nas, ludziach, drzemie taki potencjał. W sumie mało kto się nad tym zastanawia. Palnie takie głupstwo oglądając wystawę sklepową, bo nie ma akurat tego przysłowiowego błyszczyka, który chce kupić. Nie rozumiem. Czy tylko ja zwracam uwagę na takie detale?
Te słowa dotarły do mnie bardzo szybko być może dlatego, że jestem na to wyczulona cholernie. To wszystko co się czasem dokoła dzieje, to zbyt wiele, żeby przeoczyć taką drobinę. Jeśli raz się do czegoś przyzwyczaić to strasznie trudno to zmienić. To tak, jak z nałogiem.
Nie ma sensu pisać o śmierci, bo o niej nawet się nie myśli. Przyjdzie kiedyś, za kilkadziesiąt lat, jak już będę stara, w moim własnym łóżku, z dziećmi u boku. Tak?
Są takie głosy...głosiki. Zawsze wydawało mi się, że to mój głos tam, z tyłu głowy. Że to ja mówię sama do siebie. Ale teraz już rozpoznaję te, które są manipulowaniem samym w sobie.
Dopiero w takich sytuacjach widać jak bardzo ludzie są słabi. Kiedyś nie zauważyłabym łez w oczach drugiego człowieka. Teraz...tak bardzo neguję obojętność. Czasem nie należy się wtrącać. Cały czas ścierają się ze sobą sprzeczności, które bronią swoich racji jak wściekłe lamparty (xD).
Dopiero teraz widzę jak bardzo życie jest skomplikowane, a zarazem proste. Jak wielu wyborów trzeba dokonać codziennie, i jak wielki obowiązek spada na każdego z nas. I od samej tej świadomości już nogi się pode mną uginają.
Kiedyś żyłam tak błogo i beztrosko. Dzieci naprawdę nie wiedzą jakie szczęście mają. A dorośli jak bardzo je krzywdzą.
Podsumowując, szukam złotego środka. We wszystkim. Już raz o tym pisałam, o tej równowadze. To złoty środek jest. Tylko cholera...życie to jak balansowanie na linie. Ostatnio trochę się poobijałam i muszę znaleźć drabinę, by wrócić. Wiecie...ja czasem nie mam siły nawet jej szukać. Olewizm i wszystkomiwisizm po prostu. A może obojętność, której tak bardzo nienawidzę?... |