24.09.2006 :: 16:38
przez ten weekend kompletnie nie mam głowy do niczego. dziś grałam na gitarze ponad trzy godziny ale mnie za bardzo palce zaczęły napier...boleć. czuję się zmęczona. w nocy nie spałam, nie mogłam zasnąć. jedna herbata, druga...patrzyłam przez okno... "...iść czy nie iść? Zadaje sobie to pytanie zawsze, gdy wychodzi w noc, jak ta i przedziera się przez korytarze własnych myśli, ciemne jak teraz. Myślisz, że to dobrze? Ciało kuleje jak poranione zwierzę, a usta układają się w uśmiech zazdrości. Myślisz, że to źle...? On nie myśli. Człowiek, który przechodzi z jednego świata do innego, który podąża za światłem, które w jednej sekundzie stało się dla niego wszystkim, nie myśli. Czym w ogóle jest myślenie? Skrawek kartki i długopis mówiące co ślina na język przyniesie. A może teraz? Może teraz, gdy widzi dziecko chowające się pod daszkiem przed deszczem...co się dzieje?... Ciemno. Ciche łkanie w ciszy, która go otacza jest jak strzał w tłumie. Rozglądając się dookoła słyszy tylko płacz dziecka. Z każdą sekundą te dźwięki stają się nie do zniesienia. Trzymając się za głowę idzie prosto. Nie myśli, nie czuje, chce być jak najdalej od tego głosu. A jednak nie...jednak coraz głośniej...nagle krzyk, przeraźliwy, głośny, rozdzierający duszę! Słyszy, chce przestać, sam krzyczy idąc przed siebie, biegnie!...przyspiesza, oddech staje się coraz szybszy, krzyczy nadal, głośniej jeszcze, szybciej mocniej, pomocy...pomocy!... Staje i cisza. Dziecko ucichło. Nie płacze. Każda sekunda zdaje się być wiecznością. Powoli odwraca się do tyłu...podchodzi, pochyla się nad ciałem...zasłania powieki i siada przy ścianie. A po policzku spływa gorzka łza, w której odbija się jedno słowo...wina." mój przekaz jest niejasny. jak wszystko, co ostatnio się wokół mnie dzieje. wybaczcie, ale wolę być teraz sama. sama.