Kiedy zacznę pisać, nie potrafię przestać. Jeszcze słowo, jeszcze jedno, kurde źle, nie tak, inne słowo, słowa...niedobrze.
Mylę się w tym, co piszę, błądzę, idę ślepo ufając literom...
Ogień mi pomaga. A ta mała iskierka, ten płomień który stoi teraz u mnie na biurku...ratuje? Chyba wyzwala. Cóż...w każdym razie czuję się z tym lepiej.
Aparat, zdjęcia...Wspomnienia to takie zło konieczne...zło i dobro jednocześnie...nie chcę już mówić, nie chcę!
Zaraz wyciągam gitarę i się odstresowuję.
Z każdą notką mówię wam więcej. Musiałabym przestać pisać, ale nie umiem. Pisanie...słowa, to wszystko co mam. Karzecie być cicho...dlaczego?
Nie mogę mówić tego, co czuję?
Nie mogę. Bo wykorzystujecie to przeciwko mnie.
Wiecie, dochodzę do wniosku, że tyle we mnie żalu, że to po prostu się nie mieści we mnie. Wyskakuje na zewnątrz pod różnymi postaciami. Rower, świeczka, muzyka, teksty...gitara, aparat, zdjęcia i wiersze...sen, samotność, milczenie i czarne paznokcie...czarne włosy i czarna bielizna...czerwone bluzki, kurtki, usta...czarna kredka do oczu i inny styl spodni...to wszystko pokazuje mnie z innej strony. Z tej, jaka jestem naprawdę? Nie. Pokazuje jak bardzo się zmieniam pod wpływem tego żalu, który chowam w sercu. Pod wpływem tej drzazgi...tego...
Koniec. Koniec tych żalów.
^^ |