...doszły na przystanek. Joan podeszła sprawdzić o której mają autobus.
- 10 minut. - rzekła.
Obydwie rozsiadły się na ławce. Dłuższą chwilę milczenia postanowiła przerwać Rose.
- O czym myślisz? - spytała przyjaciółkę.
- O marzeniach.
Ludzie krążyli dookoła. Z jednej strony Rose zauważyła człowieka ubranego dość śmiesznie. Miał na stopach jedną skarpetkę, a na głowie pomarańczowy beret. Stał podpierając słup informacyjny i rozglądał się dookoła. Gdy jego wzrok padł na Rose, dziewczyna lekko się zarumieniła.
- Dokąd jedziemy? - spytała Joan.
- Tam, gdzie...ty wiesz... - odpowiedziała z nutą błagania w głosie.
- Nie spotkasz jej tam. - surowość głosu Joan wywołała u Rose wzrok, który przybrał szklany wygląd.
- Ja nie...no...no to jedźmy do Michaela.
Joan aż podskoczyła ze szczęścia i uścisnęła przyjaciołkę.
- Na ciebie to zawsze można liczyć!
Człowiek w pomarańczowym berecie uśmiechnął się leniwie do młodej dziewczyny... |